1.Kiedy jesteśmy razem, to nic się nie boimy. Bo kiedy jesteśmy razem, to wszystko zwyciężymy. Ref. Kiedy jesteśmy razem, kiedy jesteśmy razem, kiedy jesteśmy razem, hej! Opracujemy teraz plan. Na pomoc wezwę moich uczniów. Jesteśmy panie na twe wezwanie. Scenariusz przedstawienia: - Polonia w przedwojennym Wrocławiu [SP kl. 5, 6] Zajęcia plastyczne:-Zabawa masą solną - Zając ze skarpetki - instrukcja - Kolororowanki: cz.1 i cz.2 - Wiosenna kukiełka - Guzikowy potwór | + wideo-Zrób to sam: domowa plastelina - Przepis na lokomotywę z rolek papieru - Przepis na zawieszki na okno Plakaty z Wisławą Szymborską. Rok Wisławy Szymborskiej - duży plakat do zamówienia. Plakat w formacie B2 (48 x 68 cm) przygotowany specjalnie z okazji Roku Wisławy Szymborskiej. Cena: 16,90 zł. Karykatura Wisławy Szymborskiej do zamówienia. Plakat w formacie A3 (40 x 42 cm) narysowana przez Eryka Lipińskiego. Cena: 9,90 zł. Lolek z ciszy niepokalanej - scenariusz o Janie Pawle II - Wydawnictwo Biała Łódka. » Scenariusze przedstawień. » Scenariusz o Janie Pawle II. » Lolek z ciszy niepokalanej - scenariusz przedstawienia o JPII. Do koszyka. Calineczka - scenariusz przedstawienia. 79,00 zł. Do koszyka. 75,00 zł. Spektakl "ADAM CHMIELOWSKI - NIEDOKOŃCZONA HISTORIA 1863 ”, wystawiony 8 lutego w sali widowiskowej POK “Dom Chemika”, połączył pokolenia. Aktorzy z Puławskiego Teatru Amatora oraz Teatru I LO im. Ks. A. J. Czartoryskiego postanowili zachęcić widzów do kolejnej refleksji nad życiem Adama Chmielowskiego, który od 1999 r. jest Zobacz program Jana Pospieszalskiego "W pośpiechu".Każda osoba, która wesprze wydanie naszego filmu o Najświętszym Sakramencie, otrzyma przedpremierowy dostę 0THohWo. Scenariusz przedstawienia teatralnego „ Witajcie w naszej bajce” Scenariusz: mgr Magda Serafin Cele główne: – popularyzacja twórczości teatralnej dzieci – promocja literatury polskiej oraz obcej wśród dzieci – rozwijanie kreatywności scenicznej dziecięcych grup teatralnych. – integracja dzieci oraz nauczycieli i wychowawców z różnych placówek oświatowych na terenie gminy Kępno Cele szczegółowe: rozwijanie u dzieci umiejętności wspólnego planowania działań dla uzyskania pozytywnego efektu i odczuwania satysfakcji, angażowanie dzieci w przygotowanie i zgromadzenie rekwizytów w odpowiednim miejscu prezentowanie umiejętności wokalnych, tanecznych i teatralnych stosowanie wzorców pozytywnych zachowań nabytych w przedszkolu w stosunku do kolegów i przybyłych gości Metody: – twórcze – słowne – czynne Formy: indywidualna, grupowa Pomoce: Stroje: narratorów, Jasia, Małgosi, Smerfów, Kopciuszka, Wróżki, Księcia, Krasnoludów, Królewny Śnieżki, Czerwonego Kapturka, Wilka Rekwizyty: Koszyk, kwiatki, pantofelek, różdżka, jabłko, lekarstwa itp. krajobraz polany (element scenografii) Literatura: „Spotkanie bajek”- inscenizacja T. Fiutowskiej (fragmenty) Utwory muzyczne, piosenki: „W krainie baśni”( Moje 6 lat – zajęcia Cz. 2, płyta CD, utwór16) „Duet kosów nad leśnym strumieniem” (Dotyk ciszy- śpiew wiosny) „To jest Smerfów świat” „My jesteśmy Krasnoludki” „ Czerwony Kapturek”- słuchowisko radiowe „ Bajka różne ma imiona” (Moje 6 lat – zajęcia Cz. 2, płyta CD, utwór20) Uwagi: role narratorów mogą przyjąć dzieci, które są postaciami bajkowymi do udzielania odpowiedzi angażujemy publiczność I. POWITANIE – recytacja wiersza Witamy wszystkich miłych gości Na przedszkolnej uroczystości. Za chwileczkę na tej scenie Odbędzie się wielkie przedstawienie. Przedstawienie czas rozpocząć Proszę, by wygodnie spocząć. Przyjdą znakomici goście Oklaskami ich zaproście. II. PIOSENKA – „ W KRAINIE BAŚNI” Zapraszamy dzieci do krainy baśni, Gdzie słoneczko świeci, Gdzie gwiazda nie gaśnie. Przypomnijmy sobie, Razem jeśli chcecie, Bajki kolorowe – najpiękniejsze w świecie. W baśni bajka nie zna granic, W sercach dzieci ma swój dom. Jak mieć uśmiech i jak taniec, Jak piosenki naszej ton. Ref.: Raz ,dwa, tra, la, la każde dziecko bajki zna. ( 2x) III. NARRATOR – WIERSZ Dziś jest wielkie święto bajek. Żadna w książce nie zostaje: Pędzą sobie leśną drogą, By w to święto pobyć z sobą. Jak uważnie popatrzycie I uważnie posłuchacie, Gdy się tu za chwilę zjawią, To z pewnością je poznacie. Całą bajkę mam już w głowie. Zaraz tu sprawdzicie sami. Oto dzieci: znaczą drogę okruchami. – melodia „ Cisza w lesie” IV. „ JAŚ I MAŁGOSIA” – melodia „ Cisza w lesie” Małgosia: Jak przyjemnie jest w tym lesie Czas bardzo szybko upływa Nasze słowa wiatr niesie A ptaszyna nas przyzywa Jaś: Oj!!! Siostrzyczko, zgubiliśmy drogę Mnie bolą nogi, dalej iść nie mogę Małgosia: Nie płacz braciszku Jest tu domek w oddali Maleńki domek i światełko się pali Chodź idziemy zobaczyć co będzie dalej. V. „ SMERFY” w oddali słychać melodię piosenki „ To jest smerfów świat” Na scenę wychodzą dwie Smerfetki „Smerfetka” My jesteśmy małe Smerfy, domki mamy pod grzybkami, a ubranka niebieściutkie, jak wiosną niebo czyściutkie. Gdzie się wszyscy podziali, czemu tu nikogo nie ma!. No nie ma nikogo, nie widzę, no gdzie poszli? Ojej! może im się coś stało? Biegnę zaraz do domu i sprawdzę to!!! * Smerfy się wyłaniają i śpiewają piosenkę „To jest smerfów świat” „ To jest Smerfów świat” La la la la la la to jest Smerfów świat! Najpiękniej wita was Smerfów świat! Tam, gdzie zielony las polany tuli łan, Tam jest kraina co niebieską flagę ma. La la la la la la to jest Smerfów świat! Najpiękniej wita was Smerfów świat! I zwiedzaj z nami Smerfów świat, a jeśli boisz się, pod łóżkiem lepiej siedź. Tu poznasz dziwnych przygód smak! Bo nawet mrówka wie, że każdy smerfny Smerf nie cierpi nudy lubi śmiech! La la la la la la to jest Smerfów świat! Najpiękniej wita was Smerfów świat! Tu jest nasz Papa Smerf co zawsze uczy nas, by innym pomoc nieść i sercem mierzyć świat. La la la la la la to jest Smerfów świat! Najpiękniej wita was Smerfów świat! I ty wejdź z nami w Smerfów świat, a jeśli boisz się, pod łóżkiem lepiej siedź. Tu poznasz dziwnych przygód smak! Bo nawet mrówka wie, że każdy smerfny Smerf nie cierpi nudy lubi śmiech! VI. „ KOPCIUSZEK” NARRATOR – melodia spokojna Z innej bajki goście idą, Czy ich wszyscy dobrze widzą? WRÓŻKA Czy to dziewczę wszyscy znacie? Czy ją jeszcze pamiętacie? Ja historię jej opowiem. Kiedy była sama w domu, Przyszłam do niej pokryjomu. Tą laseczką pomachałam, Na bal pannę wnet wysłałam. KOPCIUSZEK Teraz wiem, po co są bale !! bawiłam się doskonale ! Tam spotkałam królewicza, A bal cały mnie zachwycił. KSIĄŻĘ : – Takie to książęce życie. Lecz czas dojrzeć. Szukam żony. Tobą jestem zachwycony, więc….. ( zaczyna bić zegar) KOPCIUSZEK: – Och, nie !! Północ już wybija, to, co piękne szybko mija. Muszę biec, pa,pa, mój książę! (wybiega zostawiając go książę i zaczyna biec w miejscu ) KSIĄŻĘ: – Nie dogonię jej, nie zdążę ! ! Co to była za dziewczyna ? Czy tu mieszka jej rodzina ? Czy ktoś zna ją ? GOŚCIE (razem) : – NIE, nie znamy !!! KSIĄŻĘ: – Więc od dzisiaj jej szukamy. (rzuca butem, Pantofelek zabierajcie, łapie posłaniec) wszystkim pannom przymierzajcie. Na którą pasować będzie, ta mą żoną w zamku będzie ! ! ! NARRATOR Wiecie, o kim mówi wróżka? Tak, królewicz wziął za żonę biednego…. DZIECI Kopciuszka! VII. „ KRÓLEWNA ŚNIEŻNA I 7 KRASNOLUDKÓW” NARRATOR ( AMELIA, ZOSIA) Dużo gości z innej bajki. To dziewczynka i krasnalki. Wchodzą krasnoludki i śpiewają piosenkę: „ My jesteśmy krasnoludki” 1. My jesteśmy krasnoludki hopsa sa, hopsa sa pod grzybkami nasze budki oj tak tak, oj tak tak jemy mrówki, żabie łapki oj tak tak, oj tak tak a na głowach krasne czapki- to nasz znak, to nasz znak Gdy ktoś zbłądzi to trąbimy tru tu tu, tru tu tu, gdy ktoś senny to uśpimy lu lu lu, lu lu lu. 3. Gdy ktoś skrzywdzi krasnoludka oj joj joj, oj joj joj to zapłacze niezabudka oj joj joj, oj joj joj KRASNAL 1 Bardzo piękna. KRASNAL 2 Pracowita. KRASNAL 3 Prać potrafi. KRASNAL 4 Książki czyta. KRASNAL 5 Sprzątać umie. KRASNAL 6 Śpiewa pięknie. KRASNAL 7 Sprawdza czy są czyste ręce. KRASNAL 1 Dobrze z nią nam razem było. KRASNAL 2 Aż nieszczęście się zdarzyło. KRASNAL 3 Otruć ją macocha chciała. KRASNAL 4 Zatrute jej jabłko dała. KRASNAL 5 Złe macochy są na świecie. KRASNAL 6 Nie udało jej się przecież. KRASNAL 7 Wszystko dobrze się skończyło. I wesele się odbyło. NARRATOR Z królewiczem w zamku mieszka bo to jest… DZIECI Królewna Śnieżka! Królewna Śnieżka Znalazłam swoje miejsce, Przyjaciół tutaj mam, I jestem tak szczęśliwa, Że krasnoludki i królewicza znam. Moi drodzy gdy potrzebujecie krasnoludków, by na zajęciach wam pomogły to powiedźcie po cichutku: zjaw się mały krasnoludku! VIII. „ CZERWONY KAPTUREK” NARRATOR – melodia „ Czerwony Kapturek” Była sobie raz dziewczynka Śliczne imię miała Czy już wiecie kto to taki Jak się nazywała? Na scenę wchodzi Czerwony Kapturek i śpiewa piosenkę, a wilk czai się za krzakiem. Czerwony Kapturek , tak ją nazywa świat Czerwony Kapturek w szuwarach gwiżdże wiatr Czerwony Kapturek szeleszcząc szepce liść Czerwony Kapturek i ty ją spotkasz dziś CZERWONY KAPTUREK Kapturek, Kapturek Czerwony Kapturek Ta śliczna dziewczynka to ja. /2x/ WILK Dzień dobry Czerwony Kapturku. CZERWONY KAPTUREK Dzień dobry wilku. A dlaczego masz takie wielkie uszy? WILK Żeby cię lepiej słyszeć Czerwony Kapturku. CZERWONY KAPTUREK Wilku, a dlaczego masz takie wielkie oczy? WILK Żeby cię lepiej widzieć Czerwony Kapturku. CZERWONY KAPTUREK Wilku, a dlaczego masz takie wielkie zęby? WILK Żeby się pięknie do ciebie uśmiechać. CZERWONY KAPTUREK Popatrz wilku, ile kwiatów wokoło, zerwijmy je, zrobimy piękny bukiecik i pójdziemy do babci w odwiedziny. Zrywają kwiaty i wychodzą IX. ZAKOŃCZENIE Na scenę wchodzą wszyscy aktorzy i na zakończenie mówią: Bajka zawsze na was czeka W bibliotece moi mili ! Więc książeczki pożyczajcie Nie czekajcie ani chwili. X. PIOSENKA „ BAJKA RÓŻNE MA IMIONA” Bajka różne ma imiona Różną nosi postać Lecz jest zawsze roztańczona Barwna i radosna. Ref.: Bajka, bajka, bajka Różne ma imiona Jak niezapominajka Dziecięcy ma jej świat. Bajka, bajka, bajka Radosny jasny dom Jak jasny promyk światła Kochamy wszyscy ją. Gości w sercach wszystkich dzieci Łzy na uśmiech zmienia I słoneczkiem jasnym świeci W najskrytszych marzeniach XI. WIERSZ „ŻEGNAJCIE” Żegnajcie nam goście, Żegnajcie nam mili, O więcej nie proście Bośmy już skończyli. Brat Albert nie był na tyle znany, żeby ludzie szli na niego do kina. Szli na Wojtyłę. Z Krzysztofem Zanussim rozmawia Małgorzata Bilska. Małgorzata Bilska: „Brat naszego Boga” jest tekstem bardzo trudnym do adaptacji. Jak pan wspomina pracę nad filmem? Przyszedł do mnie przypadkiem. Włoski producent nie mógł sobie poradzić i zapytał, czy bym nie dołączył jako koproducent. Uznałem, że w zasadzie byłoby nieprzyzwoite, gdyby Polska nie brała w tym udziału. Początkowo ktoś inny miał reżyserować, troszkę to na mnie jakby spadło… Jestem świadom, że jest to sztuka teatralna, pisana innym językiem. I że zainteresowanie widza wiąże się z autorem, a nie z bohaterem. Brat Albert nie był i nadal nie jest na tyle znany, żeby ludzie szli na niego do kina. Szli na Wojtyłę. Jego natomiast spotkała krzywda, w której byłem z nim solidarny. Mówiło się, że jest wielkim papieżem, ale jako poeta, literat, to jest taki sobie. W „Bracie naszego Boga” on wybiega przed swoją epokę. Pokazuje perspektywę społeczną, polityczną i religijną, o której nasz katolicyzm z lat czterdziestych jeszcze nie wiedział. Sztuka trafiła na lata do szuflady. Nie wydrukowano jej w czasach, kiedy może cenzura by ją puściła, potem nie było już o czym mówić. Legenda głosi, że kiedy Karol Wojtyła został biskupem, pani redaktor w „Tygodniku Powszechnym” sięgnęła do tego maszynopisu i natychmiast poszła do spowiedzi. Ponieważ go odrzuciła, czytając tylko początek, który jest rzeczywiście dość toporny. Ten tekst jest po prostu szalenie nabity myślami, taki był Wojtyła. Uderza jedna rzecz – w kontrze do tradycji budujących opowiadań o świętych. U niego biedacy nie odpłacają sercem za serce. Są wstrętni. I musimy zakładać, że tak będzie. Kto inaczej zakłada, ten już robi targ z Panem Bogiem, wyciąga łapę po nagrodę. Nie będzie nagrody, nie będzie wdzięcznych biedaków, którzy całują dobroczyńcę w rękę. Tylko tacy, którzy potrafią mu za to jeszcze dokopać. Zastanawiam się, na ile film opowiada o Bracie Albercie, a na ile – o zachwycie Karola Wojtyły Bratem Albertem. O twórcy dramatu. – Sztuka jest o Bracie Albercie. Dodałem do niej prolog, ze względu na międzynarodowy adres filmu. Nikt nie znał sytuacji w dziewiętnastowiecznej Polsce. Poza tym autor sam postępował z historią dość swobodnie. Nie wiadomo właściwie, czy pod koniec dramatu szykuje się rewolucja 1905 roku, czy już bolszewicka. Zagraniczny widz nie wiedział, czym było powstanie styczniowe, dlaczego Chmielowski stracił nogę, a kiedyś był lwem salonów. To wszystko trzeba było dopowiedzieć w prologu, nie tekstami Wojtyły. Zawartość treściowa, przede wszystkim konfrontacja z marksizmem, z myślą rewolucyjną, jest tu niebywale głęboka. Wojtyła szalenie daleko idzie w przyzwoleniu na rewolucję; w pochwale oporu przeciwko niesprawiedliwości. Drogi Chmielowskiego i rewolucji rozchodzą się dopiero wtedy, kiedy autor punktuje różnicę między nim a Leninem. No bo wiadomo, że „nieznajomy” w sztuce jest wzorowany na Leninie. Istnieje domniemanie, że mogli się obaj spotkać w Zakopanem. (Są nawet obrazy tego spotkania u albertynek). Prawdopodobne, że się spotkali, bo to było małe, wąskie środowisko. Symbol? Nikt tego wówczas nie mógł zauważyć. Wojtyła stawia chrześcijaninowi w tekście niesłychanie heroiczny próg wymagań. Mówi, że w tej czasem odrażającej mordzie potrzebującego trzeba odnaleźć twarz Chrystusa. Co innego dać jałmużnę, a co innego – poczuwać się do obowiązku solidarności ludzkiej z tym drugim. I kochać go mimo tego, że jest taki, jaki jest. On nie jest przedstawiony ujmująco, sympatycznie. Kiedy film powstawał, czy już powstał, miałem okazję do rozmowy z papieżem. Opowiedziałem mu historię, na którą trafiłem dzięki mojemu koledze Istvánowi Szabó, który szykował się do filmu o Róży Luksemburg. (Mnie też proponował ten temat jeden z producentów, w końcu nakręciła ten film Margarethe von Trott a). Róża Luksemburg jest niewątpliwie świecką świętą sprawy proletariatu. Według świadectwa – już nie pamiętam, czy Clary Zetkin, czy jej syna – Luksemburg wyprowadzała się z Kreuzbergu, robotniczej dzielnicy Berlina, do lepszego mieszkania. Zapytana, czy opuszcza robotników, odpowiedziała: „Nie. Mogę oddać życie za ich sprawę, ale mieszkać z tą hołotą nie będę”. Bardzo cenię jej szczerość, bo często tak myślimy, tylko nie pozwalamy sobie głośno tego powiedzieć. Wojtyła nie znał tekstu Róży Luksemburg i bardzo się ucieszył, kiedy się dowiedział, że aż tak dobrze wyczuł Lenina. W sztuce on jakby mówi: „Mogę dowodzić lumpenproletariatem, ale nie mam powodu się z nim utożsamiać”. Na co Brat Albert: „Muszę razem z nimi zamieszkać. Muszę być jednym z nich”. Wojtyła był filozofem, pan profesor nim jest, Chmielowski filozofem nie był. Zmarł rok przed rewolucją październikową, która wybuchła w 1917 roku. Rozwinę wcześniejsze pytanie. Dramat powstał w latach 1944–1950, kiedy kończyła się druga wojna światowa, a do Polski wkraczał komunizm. Czy przypisywanie Bratu Albertowi świadomej konfrontacji z komunizmem nie jest projekcją dylematów Karola Wojtyły? Brata Alberta interesował chyba konkretny człowiek, w którym dostrzegł twarz Jezusa… Nie kierował się logiką makrospołeczną. Nie wiemy nic o tym, to prawda. Musiał jednak przeżyć rewolucję 1905 roku. Myślę, że jest to odpowiedź na wymagania czasu. Wojtyła pisał ten dramat po coś. W swoim czasie chciał coś ludziom powiedzieć. Może w tym miejscu to jest nawet ahistoryczne, ale nie ma to właściwie żadnego znaczenia. Wojtyła historię traktował z wielkim przybliżeniem. Pan także zmienił chronologię zdarzeń. Przypomniała mi się scena wsadzania krzyczącego Chmielowskiego do karetki w kaftanie bezpieczeństwa. W tym jest akurat coś niezwykłego. Wojtyła jako artysta znalazł wyraz dla schizofrenii, o którym wszyscy moi znajomi psychiatrzy wypowiadają się z ogromnym uznaniem. Mam na myśli rozdwojenie jaźni, charakterystyczne dla pewnych przypadków schizofrenii. Rozmowa z cieniem? – Tak, rozmowa bohatera ze sobą. Konflikt wewnętrzny człowieka, który już przekracza granice normalności – jest nadzwyczajny. Wojtyła dał mu wyraz, nie złagodził tego i nie ukrywał. Wiele biografii Brata Alberta ukrywa jego szaleństwo z obawy, że jak raz zachował się jak szalony, to wszystko potem w jego życiu wynika z anomalii. A przecież po znalezieniu powołania Chmielowski zniósł bez porównania większe ciosy niż te, które go wcześniej spotykały – i nigdy już o psychiatrię się nie otarł. Czyli była to schizofrenia uwarunkowana… Przepraszam, czy to na pewno była schizofrenia? Czy nie zachorował na depresję? W pełni się zgadzam co do tego, że ukrywanie choroby jest fałszowaniem życia, pozbawianiem świętego ludzkich cech. Może pana ucieszy fakt, że jeden z wywiadów w książce (z dr. hab. Hubertem Kaszyńskim) jest w dużej mierze właśnie o chorobie Brata Alberta. Depresja to nie wyrok skazujący na dożywocie. Powiem pani coś ważnego – i będzie pani chyba pierwszą publiczną powiernicą rzeczy, która jest dość delikatna. Uważam, że już mogę o tym mówić, w tej odległości od śmierci Karola Wojtyły. Przy jego biografii, filmie „Z dalekiego kraju” (1981), wyniknęły początkowo ogromne trudności. Otoczenie papieża w Watykanie bardzo źle zareagowało na scenariusz, który napisał Jan Józef Szczepański, Andrzej Kijowski i ja jako trzeci. Mówiono, że przedstawienie papieża jest niekorzystne. Mówiąc prawdę, ja też nie bardzo chciałem ten film robić, wydawał mi się niemożliwy do zrealizowania. Z pewną nadzieją myślałem: „Niech powiedzą, że się nie zgadzają, będę miał problem za sobą. Nie muszę tego robić”. Tymczasem, w okolicznościach zupełnie opatrznościowych, papież złapał katar i dlatego znalazł czas na przeczytanie scenariusza, czego wcześniej nie zamierzał robić. Był akurat u niego jeden z przyjaciół i tekst przyniósł. Z dnia na dzień wszystkie zastrzeżenia zniknęły. Kardynałowie, którzy mieli nam je wyłożyć, nagle się wycofali. Ale papież sam w rozmowie poprosił, żeby jednego szczegółu nie eksponować. Chodzi o jego wypadek i głęboki wstrząs mózgu, którego doznał. Nie ma jasności, ile dni spędził w szpitalu, zanim go odnaleziono. Nastąpiły po tym pewne zmiany psychiczne, do których on sam się przyznawał. Między innymi podobno jego zdolności językowe wtedy się nasiliły. Były dużo większe niż wcześniej. Kiedy to się stało? W 1944 roku, jak pracował w fabryce „Solvay”. Potrącił go samochód, został zabrany z ulicy do szpitala. Epizod rozbudowałem w scenariuszu, bo mi się wydawał fascynujący; zawsze mnie interesowała relacja ciała, materii i ducha. Papież nie powiedział, że tak nie było. Powiedział tylko: „I tak komuniści będą się starali mnie zdyskredytować. Jak dajecie im materiał, że byłem wariatem, to już siłą rzeczy wszystko się wyjaśnia. Nie eksponujcie tego tak bardzo”. To była kwestia kilku dialogów, które oczywiście wyleciały. Rozumiałem, dlaczego papież to powiedział. To samo odnosi się również do Brata Alberta. Bardzo Panu dziękuję za tę opowieść, piękne wspomnienie. Może doda siły do walki o siebie wielu zwykłym ludziom. Upłynęło tyle lat od cierpień Chmielowskiego, a zaburzenia psychiczne nadal są potwornym stygmatem i piętnem. Chorzy boją się przyznać do nich przed ludźmi, a co najgorsze, wstydzą się iść do psychiatry, a nawet do psychologa. To jest już temat na większą rozmowę. Wojtyła we wszystkich swoich pismach eksponował dramatyzm życia. Jest to najbardziej niemodna i niesprzedażna koncepcja naszego losu. Koncepcja rynkowa mówi o tym, że życie jest zabawną przygodą. Rób, co chcesz, wszystko wolno, nic niczym nie grozi. A naprawdę życie jest przygodą bardzo ryzykowną. Jest pan współscenarzystą filmu. Jak teatr słowa (Wojtyła był jednym z twórców i aktorem Teatru Rapsodycznego) udało się przełożyć na obraz? Film jest sztuką obrazu… Nie. Film jest sztuką słowa. Zaprzeczam, choć jestem w mniejszości. Film wychodzi z teatru, ze słowa. Scenariusz jest w zasadzie tylko mój, współscenarzysta figuruje formalnie, gdyż trzeba go było wpisać z powodów kontraktowych. Kiedy szykowaliśmy się do projekcji w Castel Gandolfo, leżały tam powyciągane kable. Szedłem z papieżem, bardzo uważając, żeby się nie potknął. Zauważył, że jestem zdenerwowany, i powiedział: „Pan się nie ma co denerwować. To ja się muszę denerwować”. Zapytałem: „Dlaczego?”. „Bo ja nie mam pojęcia, czy ten tekst się nadawał do filmu. Nie miałem takiego przekonania” – wyjaśnił. Okazało się, że nigdy nie widział tekstu na scenie, na wpół amatorskie grupy pokazywały mu tylko jakieś fragmenty. W tym też jest zresztą jego krzywda jako autora. Żartowałem, że gdyby papież mógł się na tydzień zwolnić z pracy, to byśmy sobie nad scenariuszem posiedzieli, pewnie byłby dzięki temu dużo bardziej filmowy. Gdyby sztuka została wystawiona od razu po napisaniu, autor byłby na próbach i masę rzeczy by poprawił. A w Castel Gandolfo po projekcji z bezradnością pytał: „No jak, dało się obejrzeć?”. Jak papież odebrał film? Właśnie nijak nie odebrał, nas wszystkich pytał, czuł się podsądnym. Byłoby niestosowne, gdyby coś mówił jako autor. Krytycy uważają „Brata naszego Boga” za najlepszy dramat Wojtyły. Bohater był dla niego ważny. Kim jest dla pana? Zagadkową postacią. Jego rozstanie ze sztuką mnie smuci. Chciałbym, żeby dalej malował. O biednych dawno bym już zapomniał, a obrazy by mi zostały. Ale to jest bardzo egoistyczny sąd. Taki brzydko ludzki. Dobro, które człowiek czyni, jest o wiele większe niż wszelka sztuka, którą tworzy. Fragment książki Małgorzaty Bilskiej „Nic na pokaz. Fenomen brata Alberta”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa „W drodze”. Tytuł i lead od redakcji 3 3 lipca 2017, 10:10 Wydawnictwo polskiej Prowincji Zakonu Kaznodziejskiego. 3 106 „Prawdziwy człowiek nie jest skupiony tylko na sobie” – szkoła ks. Jana Reca w Siedliskach realizuje jego duchowy testament. W kościele parafialnym w Siedliskach w kaplicy Miłosierdzia Bożego zabrzmiały dziś słowa św. Brata Alberta – „Ten jest dobry, kto chce być dobry. Nikt nie idzie do nieba sam”. Na scenie wystąpili uczniowie, absolwenci i nauczyciele Zespołu Szkół im. ks. Jana Reca w Siedliskach. Przez przeszło dwa miesiące przygotowywali sztukę o św. Bracie Albercie, aby biorąc udział w konkursie „Mój szkolny kolega z misji” zebrać pieniądze na fundusz misyjny Ad Gentes. Jak powiedział przed przedstawieniem dyrektor szkoły Wiesław Job „w powstanie tego spektaklu zaangażowali się nie tylko nauczyciele, uczniowie i absolwenci naszej szkoły, ale także parafialna Grupa Apostolska. Dzięki życzliwości proboszcza parafii ks. Władysława Skoczenia mogliśmy wystawić to tu, w kaplicy. Sceny użyczyło Sołectwo Sędziszowa, nagłośnienia Orkiestra Dęta przy OSP w Siedliskach, mikrofonów i strojów ludowych – Gminne Centrum Kultury w Bobowej. Nad przygotowaniem przedstawienia czuwały opiekunki Szkolnego Koła Wolontariatu panie: Barbara Sowa i Elżbieta Ligęza„. Ks. Paweł Zawiślan przypomniał widzom czym jest fundusz Ad Gentes. Powiedział również kilka słów o pracy misjonarzy i o sylwetce św. Brata Alberta. Teatr nazwał się Amatorskim, jednak w niecałą godzinę w profesjonalny i bardzo wzruszający sposób przedstawił, na czym polega sens niesienia pomocy drugiemu człowiekowi. „Trzeba być dobrym, dobrym jak chleb…” – śpiewał zespół młodzieżowy, który prostymi i pięknymi piosenkami oazowymi wprowadzał w nastrój kolejnych scen. Razem ze zgromadzoną licznie publicznością mogliśmy obserwować spotkanie malarza Adama Chmielowskiego z bezdomnymi w krakowskiej ogrzewalni, oglądać jego przemianę i dojrzewanie do zakonnego życia, podsłuchiwać rozmów krakowskich przekupek o jego bezinteresownej pomocy nędzarzom. Poniżej relacja fotograficzna z tego wydarzenia. Obsada: AKTOR1 – Paweł Szura, AKTOR2 przyjaciel Chmielowskiego – Paweł Marszał, AKTOR3 – Radek Zieliński, AKTORKA1 – Renata Rzepka, AKTORKA2 – Anna Motyka, AKTORKA3 – Karolina Fryczek, ADAM Chmielowski – Michał Chronowski, GŁOS – ks. Paweł Zawiślan, PRZEKUPKA Sójkowa – Bożena Tarsa, PRZEKUPKA Martowa- Magdalena Przetacznik, PRZEKUPKA Ostapowa- Elżbieta Ligęza, MŁODY CZŁOWIEK Lewicki – Kacper Pruś, BEZDOMNY Izydor – Michał Kmak, BEZDOMNY Antoni – Kacper Semla, BEZDOMNY Błażej – Jakub Mucha, BEZDOMNY Teodor – Patryk Żaba, BEZDOMNA Stefania – Jolanta Ziomek, BEZDOMNA Zofia – Sabina Martuś, BEZDOMNA Wanda – Celina Cisoń, BEZDOMNA Tekla – Anna Sarkowicz. ZESPÓŁ wokalno-muzyczny w składzie: Michalina Truchan, Joanna Szczerba, Aleksandra Gryzło i Franek Gromniak. Scenariusz i reżyseria: Barbara Sowa, Scenografia, rekwizyty, kostiumy: Elżbieta Ligęza, Jan Tarsa, Kamil Motyka Muzyka, Dźwięk, Światło: Mikołaj Sowa, Adrian Zieliński, Grzegorz Wiejaczka Reklama: Dawid Kogut Fot. Paweł Szymanek Tajemnice Eucharystii w parafii Wniebowzięcia w Bielawie 10 czerwca 201811 czerwca 20180 W niedzielne popołudnie 10 czerwca Ewangelizacyjna Grupa Teatralna ze Świebodzic udała się do parafii Wniebowzięcia NMP w Bielawie, gdzie wystawiła misterium „Tajemnica Eucharystii” wyreżyserowane na podstawie wizji Cataliny Rivas. Wnętrze neogotyckiej świątyni, wypełniła zarówno grupa parafian, na czele z gospodarzem ks. prał. Stanisławem Chomiakiem, jak i dostrzec można było także wielu przyjezdnych gości. Scenariusz przedstawienia jest oparty na słowach Matki Bożej i Pana Jezusa, przekazanych Catalinie Rivas. Jej oczami oglądamy mistyczną rzeczywistość Gra Tumska o św. Adamie Chmielowskim okazała się doskonałym, kreatywnym sposobem na poznanie tej niezwykłej postaci. W sobotę 23 września w ramach XX Dolnośląskiego Festiwalu Nauki na Ostrowie Tumskim Papieski Wydział Teologiczny przeprowadził grę: "Piękno człowieka: piękno sztuki i piękno miłości. Brat Albert (Adam Chmielowski) jako nauczyciel uważności, twórczości i bezinteresownej pomocy". Na pomysł takiego rodzaju aktywnego poznania unikatowej i świętej postaci Brata Alberta wpadła dr Agnieszka Lisiecka-Bednarczyk z Katedry Historii Pedagogiki PWT, która stworzyła także scenariusz gry. W organizację i realizację włączyli się pracownicy Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta we Wrocławiu, studentki III roku pedagogiki PWT oraz słuchacze z Centrum Kształcenia Ustawicznego. Gra nie tylko dotyczyła osoby AdamaChmielowskiego, ale także w założeniu pogłębiała umiejętności rozwiązywania wyzwań komunikacyjnych. Poszczególne zadania wymagały kreatywności i własnej twórczości oraz integracji podczas pracy w grupie. Mimo że dzień okazał się deszczowy, na starcie Gry Tumskiej stanęli uczniowie Szkoły Podstawowej z Czernej oraz harcerki Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Każda drużyna otrzymała specjalną kartę, na której zbierała punkty za wykonanie zadania. Te z kolei poruszały trzy płaszczyzny. Po pierwsze uważność, która cechowała Brata Alberta. Jako malarz potrafił bowiem długo obserwować ludzi, ich twarze, otaczającą przyrodę. Dalej twórczość - każdy z nas posiada pewne zdolności twórcze, jednak rozwijanie talentu to czasami ciężka praca, codzienne zmagania z techniką itd. Wiedział o tym Adam Chmielowski, który swoją pasję rozwijał, studiował. Przeznaczał wiele czasu na przygotowanie i malowanie obrazów. I po trzecie: bezinteresowna pomoc. Pomaganie innym i obdarowywanie najbliższych może sprawiać wiele radości. Święty Brat Albert pokazuje nam, jak pomagać dobrze, autentycznie, nie tylko z litości czy z powodu wyrzutów sumienia. Po wykonaniu zadań uczestnicy udali się na słodki poczęstunek oraz kawę i herbatę przygotowane przez PWT. W sali można było obejrzeć twórczość bezdomnych - podopiecznych Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta. Gdy obie drużyny zakończyły rozwiązywać zadania, Marek Oktaba z Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta wygłosił podsumowującą prelekcję o głównym bohaterze Gry Tumskiej. Cała inicjatywa doskonale wpisała się w obchodzony obecnie w Kościele katolickim (od 25 grudnia 2016 do 25 grudnia 2017 r.) Rok św. Brata Alberta. « ‹ 1 › » oceń artykuł

scenariusz przedstawienia o bracie albercie